Jestem alergiczką, nie pamiętam od ilu lat, ale myślę, że naście, a może i nawet ścia...Alergia na wszelakie pyłki traw, drzew, krzewów, łąk i innych możliwości ;), więc od około 2 miesięcy chodzę zakichana i zasmarkana. Leki te które biorę nie pomagają, jak biorę silniejsze to tylko spać mi się chce, a jak ciśnienie wtedy pójdzie w dół to nikt mnie z łóżka nie wyciągnie, nawet siłą. Ostatnio powiedziałam mężowi, że może wyprowadzilibyśmy się nad morze, tam nie ma tego świństwa i zawsze się tam dobrze czułam, nawet w okresie największego pylenia...pytanie pozostało bez jasnej odpowiedzi, tylko sądząc po jego trochę głupawej minie mogę stwierdzić, że to nie wchodzi w grę ;)))). Takie tam moje głupiutkie marzenia, ale może na starość po 60 da się namówić :)
Mniejsza z tym, moja alergia to nic, bo przecież jestem dorosła i sobie poradzę, jakoś wytrzymam te parę miesięcy, ale mój synio też ma to świństwo, zakładam, że na to samo co ja, bo cały czas leci mu z nosa, oczy łzawią i jak mam mu wytłumaczyć, że mama niechcący przekazała mu to w spadku? Daje mu Zyrtec w kropelkach, ale na razie nie widzę poprawy, a najgorsze, że podobno nie robi się badań do 3 r.ż, a o odczulaniu to możemy pogadać dopiero po 7 r.ż. Masakra. Szkoda mi mojego brzdąca, pocieszam się tylko, że na jedzeniowe produkty nie ma alergii, chociaż mleka krowiego jeszcze mu nie dawałam, ale serki wpyla, aż mu się uszy trzęsą i nic nie jest. Ech... ide smarkać dalej, chusteczki teraz to u nas podstawa i tak dmuchamy w nie na zmianę z młodym, raz ja, raz on, chociaz jemu trochę nie wychodzi te dmuchanie, ech...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz