środa, 10 sierpnia 2011

Troche mnie nie było ...

Trochę mnie nie było, ale dostałam na maila komentarz od Ewy i postanowiłam coś skrobnąć :). Ostatnio nie mam zupełnie czasu na pisanie tego bloga, dużo, pracy, zajęć, a czasami zwyczajnie brak chęci do pisania. Mam jednak nadzieje, że się naprawie i znowu będą tu zaglądać tak często jak kiedyś :)
Z ostatnich nowości u mnie to kradzież portfela, a tam oczywiście wszystkie dokumenty i karta bankomatowa, ja chyba nigdy się nie nauczę trzymać oddzielnie dokumentów. I co? Policja, latanie po urzędach w celu wyrobienia nowych, pominę fakt, że jak mi ukradli portfel to nazajutrz miałam wyjechać służbowo, a prawko też miałam w portfelu :(((. No nic prawko już mam, na dowód standardowo miesiąc czekania, a później te wszystkie zmiany, w urzędzie, w bankach, w pracy i nie wiadomo gdzie jeszcze ...to jest w tym wszystkim najgorsze, dobrze, że kasy za dużo wtedy nie miałam.
Z pozostałych ważnych i istotnych rzeczy mały jest zapisany do przedszkola, także od września ruszamy :), pieluchy dalej w grze, nocnik szkoda gadać, no cóż czekam dalej...
Koleżanka ciężarówka w 35 tyg leży w szpitalu, a ja z uporem maniaka wyszukuje jej ciuszki dla małego :)) i mam ogromną frajdę z tego.
To tyle na dziś.

środa, 20 lipca 2011

Bez tematu

Byliśmy nad morzem, caaaały tydzień, wyleniłam się za wszystkie czasy i dobrze mi z tym, mogłabym tam zostać....
Swoja drogą kiedyś myślałam, że będę zawsze miała chęć do pracy, to był mój motorek, napędzacz, dzięki temu wiedziałam że żyje, a teraz hmmm jak to się zmienia człowiekowi w głowie ...może to przejściowy okres ;)

czwartek, 7 lipca 2011

Kampania społeczna Mamo, Tato co zrobiłam źle

Ostatnio zobaczyłam w TV spot  - Rozwód.Przemyśl to! Doczytałam  się, że są cztery, jeden prezentuje poniżej i moje zdanie na ten temat. Nie podoba mi się i to bardzo.
Kampania ma na celu upowszechnienie wiedzy o długoterminowych skutkach rozwodu dla dzieci. No to gratuluje temu kto wymyślił te spoty i całą tą kampanię. Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem bezmyślności tych ludzi. Pominę zdanie końcowe spotu "Mamo, tato co zrobiłem źle" sugerujące, że winą za rozwód rodziców obarcza się dziecko. Zapytam się tylko o jedno, czy autorzy kampanii uważają, że ludzie powinni być ze sobą, nawet jak jest już naprawdę źle, jak wszystko się wypaliło i nie ma do czego wracać, i tylko ze względu na to, że jest dziecko? Otóż ja mówię NIE, a wydaje mi się, że mam do tego prawo bo jestem dzieckiem rozwodników. Z perspektywy czasu uważam, że była to najlepsza decyzja jaką podjęli moi rodzice. Dlaczego? Bo przez dwa lata oglądałam ich jak się tylko mijali, krzyczeli, złościli, bez przytulenia się do siebie, bez uśmiechu, bez miłości. I te dwa lata baaaardzo wbiły mi się w pamięć. Po rozwodzie nie było łatwo, ale złe chwile minęły i znowu widzę jak moja mama szczerze się uśmiecha. Nie byłoby tego gdyby byli razem, co więcej ja nie byłabym taka jaka jestem, a uważam że wyrosłam na całkiem przyzwoitą osóbkę :), nie ma jak to autoreklama :)). Jestem w stałym kontakcie z dwojgiem moich rodziców, co więcej robię wszystko, żeby mój synek, a ich wnuk również miał z nimi stały kontakt. I z tego miejsca naprawdę szczerze im dziękuję, że to były tylko dwa lata takiego życia, a nie całe...

Jeszcze tylko na koniec:

Zanim zrobisz kampanię społeczną, PRZEMYŚL TO!

środa, 6 lipca 2011

Lata 90

Zainspirowana postem Uli  - TUTAJ przypominałam sobie rzeczy z mojego dzieciństwa oraz okresu nastoletniego czyli lata 90. Tak sobie myślę, ile wtedy było fajnych rzeczy i wielka szkoda, że dzisiejsze dzieciaki tego wszystkiego nie poznają. Nie będą oglądały bajek z takimi emocjami jak my przed 20 laty kiedy czekało się tydzień na pół godziny bajek Disneya, nie będą jadły gumy Donald, najlepszej ze wszystkich, tak długo wyczekiwanej od wujka z Ameryki. Nie będą wiedziały kto to był McGyver, nie przejdą nigdy Mario Bross , nie posmakują Andrutów, chociaż przyznam, że smak miały taki sobie, ale jednak pamiętam je dokładnie.Nie będą skakały w gumę pod blokiem, tak długo, aż któraś z mam nie krzyknie z okna: Marta do domu, ale już...szkoda.
Co jeszcze pamiętacie z lat 90?

poniedziałek, 4 lipca 2011

Do szkoły

Przeczytałam artykuł o posyłaniu do szkoły sześciolatków, na początku byłam przeciwna, potem była za , a teraz sama już nie wiem. Na razie mnie to nie dotyczy, ale za 4 lata owszem. I tak się zastanawiam po której stronie powinnam stanąć. Jest tyle samo plusów co i minusów, ale kto w tym wszystkim mówi prawdę? Ech...
sześciolatki do szkoły
a tu jeszcze wywiad z Supernianią, która nie jest dla mnie autorytetem, ale czasami lubię jej posłuchać:
Superniania za pójściem 6-latków do szkoły

wtorek, 28 czerwca 2011

wściekła żona part II

No to zaczęła się część druga, mamy w domu małą wojenkę, wynik jest taki, że śpimy osobno. Ja chce pogadać, on mówi, że jest zmęczony. Ja próbuje wyjaśnić, on mówi, że naskakuje na niego. Ja chce prawdy, on mówi półsłówkami. Nie jest dobrze, teraz mam etap wkurwienia, wczoraj był etap płaczu i żalu. Kolejny cudowny dzień przed nami.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Wyniki konkursu - bezpieczeństwo naszego dziecka

Wyniki znajdziecie tutaj. Dziękuję za wszystkie wpisy.

Wściekła żona

Jestem ze swoim mężem od 3 lat,a on cały czas mnie zaskakuje, ale wczoraj to nie było zaskoczenie, tylko rozczarowanie, żal, smutek, nienawiść, wściekłość pomieszane z miłością i ogromniastą chęcią przytulenia się w nocy oraz mieszaniną różnorodnych myśli. Jestem na niego wściekła za kłamstwa, on się nie przyznaje, a ja mu nie wierzę ...
Spałam dzisiaj 2 godziny bo łaziłam z kąta w kąt, nie mogąc zasnąć, nic nie jest wyjaśnione, nie wiem jak to wyjaśnić, nie wiem jak znowu mu zaufać. Wszystko runęło, jesteśmy w punkcie wyjścia ...jest dupa!

środa, 22 czerwca 2011

Gerberki

Ostatnimi czasy pojawiły się reklamy Gerbera z udziałem "niby" mam, "niby" dostawców itp, mówiące o tym jakie to świetne, zdrowe, no po prostu nalepsze na świecie produkty, pomijam, że sama konwencja reklamy jako takiej nie podoba mi się, jest w niej coś sztucznego :).
Natrafiłam na ciekawy artykuł na portalu dzieci są ważne, zapraszam do czytania tutaj.

Dodam tylko, że absolutnie nie jestem eko mamą, która gardzi wszystkimi nowościami na rzecz eko wychowywania swojego dziecka (absolutnie nie chcę tu obrażać mam, które preferują styl eko), sama dawałam słoiczki, ale artykuł uważam za naprawdę wartościowy i skłaniający do refleksji. Oczywiście, że jeśli będę miała kolejne dziecko również będę dawała jemu od czasu do czasu słoiczki, uważam, że niestety w dzisiejszych czasach to nieuniknione, ale może zastanowię się nad kilkoma istotnymi faktami

Jak moje dziecię rozumie ciszę

Idziemy do koleżanki, która ma niemowlę, przez tel. informuje mnie, żeby nie dzwonić na domofon bo bobas śpi. Ok, myślę sobie, powiem mojemu urwisowi przed wyjściem, że musi zachowywać się odrobinę ciszej niż zazwyczaj, bo idziemy do malutkiej dzidzi, która będzie spała, żeby zachowywał się normalnie jak zwykle tylko bez krzyków, czyli ciszej jak wejdziemy do mieszkania koleżanki. Mały pokiwał głową, powiedział: "Dzidzia śpi, ahaaaaaa" i tyle. Wchodzimy do klatki koleżanki, a mały będąc na schodach, z palcem na buzi:
Mama, dzidzia śpi, cicho - krzyknął :)
Nie muszę chyba mówić jakie echo poszło po całej klatce, ale mały koleżanki smacznie spał dalej, na szczęście :).

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Bezpieczeństwo naszego dziecka - konkurs

Mam do rozdania osiem opasek Infoband - takie fajne, kolorowe opaski na rękę dla dziecka, przydatne jak jedziecie na przykład nad morze. Możecie na nich napisać wodoodpornym markerem swój numer telefonu, na wypadek jak wasze dziecię zgubi się w tłumie plażowiczów (oczywiście nikomu tego nie życzę).
Zapraszam, więc do konkursu. Proszę napiszcie w komentarzach jak ważne jest dla was bezpieczeństwo waszego dziecka, czy edukujecie się w tym temacie np: kupując fotelik do samochodu i sprawdzając parametry oraz opinie, czy edukujecie swoje dziecko w tym zakresie, jeśli tak to jak?
Proszę o komentarze (naprawdę nie muszą być długie) do 24 czerwca. Najciekawsze moim oczywiście subiektywnym zdaniem nagrodzę opaskami.
Kochani ze względu na nieoczekiwany wyjazd na długi weekend, wyniki konkursu przedstawię 26.06.


Wzór opaski tutaj

piątek, 17 czerwca 2011

Cezary Pazura o kobietach

Jeszcze a propos kobiet i mężczyzn :)...coś w tym wszystkim jest
No niestety usunęli, ale zapraszam do linka podanego przez Belle tutaj.

Napięcie

Od dwóch dni chodzę jak bomba zegarowa, wszystko mnie denerwuje, wszystko mnie wyprowadza z równowagi, że zlew pełen brudnych naczyń chociaż mamy zmywarkę, że śmieci walają się po całym mieszkaniu, że brzydko wyglądam i nie mam się w co ubrać, że włosy mam źle ścięte i nie chcą się układać, że ktoś dzwoni wieczorem, kiedy ja już jestem w łóżku, albo, że nikt nie dzwoni i nawet nie zapyta co u mnie, że muszę codziennie robić obiady, a oczywiście lodówka pusta bo nikt nie pomyślał, żeby zrobić większe zakupy, ogólnie wszystko jest do du.......Masakra jakaś, tzn masakra, że tak mnie wszystko denerwuje, myślałam, że przejdzie, ale dzisiaj zanim otworzyłam dobrze oczy to już wiedziałam, że nie jest dobrze, akurat napatoczył mi się widok brudnych ciuchów mojego męża w naszej sypialni, w tym skarpetek....uuuu pojechałam po nim przez tel. jak po dzikiej kaczce, że nie muszę od razu jak wstaje z łóżka widzieć jego brudnych skarpetek itp, itd ogólnie dostało mu się za wszystko, ale tak naprawdę dlaczego i za co to nie wiem...
Głupie te baby przed okresem stwierdzam na własnym przykładzie, w sumie to same nie wiemy o co nam chodzi, a co dopiero nasz facet, boże jak ja bym miała sama z sobą wytrzymać w tym okresie to chyba nie dałabym rady. Masakra!

czwartek, 16 czerwca 2011

Alergio kocham Cię

Jestem alergiczką, nie pamiętam od ilu lat, ale myślę, że naście, a może i nawet ścia...Alergia na wszelakie pyłki traw, drzew, krzewów, łąk i innych możliwości ;), więc od około 2 miesięcy chodzę zakichana i zasmarkana. Leki te które biorę nie pomagają, jak biorę silniejsze to tylko spać mi się chce, a jak ciśnienie wtedy pójdzie w dół to nikt mnie z łóżka nie wyciągnie, nawet siłą. Ostatnio powiedziałam mężowi, że może wyprowadzilibyśmy się nad morze, tam nie ma tego świństwa i zawsze się tam dobrze czułam, nawet w okresie największego pylenia...pytanie pozostało bez jasnej odpowiedzi, tylko sądząc po jego trochę głupawej minie mogę stwierdzić, że to nie wchodzi w grę ;)))). Takie tam moje głupiutkie marzenia, ale może na starość po 60 da się namówić :)
Mniejsza z tym, moja alergia to nic, bo przecież jestem dorosła i sobie poradzę, jakoś wytrzymam te parę miesięcy, ale mój synio też ma to świństwo, zakładam, że na to samo co ja, bo cały czas leci mu z nosa, oczy łzawią i jak mam mu wytłumaczyć, że mama niechcący przekazała mu to w spadku? Daje mu Zyrtec w kropelkach, ale na razie nie widzę poprawy, a najgorsze, że podobno nie robi się badań do 3 r.ż, a o odczulaniu to możemy pogadać dopiero po 7 r.ż. Masakra. Szkoda mi mojego brzdąca, pocieszam się tylko, że na jedzeniowe produkty nie ma alergii, chociaż mleka krowiego jeszcze mu nie dawałam, ale serki wpyla, aż mu się uszy trzęsą i nic nie jest. Ech... ide smarkać dalej, chusteczki teraz to u nas podstawa i tak dmuchamy w nie na zmianę z młodym, raz ja, raz on, chociaz jemu trochę nie wychodzi te dmuchanie, ech...

wtorek, 14 czerwca 2011

Dorastanie

Powoli i stopniowo wychodzimy z niemowlęcych rzeczy, ponad dwa lata myślę że ten wiek zobowiązuje i tak:
- butelka odstawiona, teraz mleko pije z niekapka, bo dalej chce, swoją drogą nawet nie wiem do kiedy dzieciaki powinny pić te dziecięce mleko (przed drugimi urodzinami)
- smok odstawiony (przed drugimi urodzinami)
- spanie w swoim dużym łóżku od pół roku
- wanienka odstawiona chociaż dopiero niedawno, bo mój szkrab uwielbiał kąpać się w małej wannie o prysznicu w ogóle nie chciał słyszeć od razu płakał jak tylko zaczynała woda lecieć, a naszą wannę  omijał z wzrokiem zabójcy ;), od tygodnia kąpie się w niej i mówi, że jest super
Teraz zostały już tylko pieluchy, pocieszam się tym, że jak pytam go gdzie przedszkolaki robią siusiu to mówi, że na sedesie, a gdzie Ty będziesz robił siusiu jak będziesz przedszkolakiem to też mówi, że na sedesie. Może się uda :). Na razie czytam mu książkę o pierwszych dniach w przedszkolu, a raczej oglądamy razem, bo więcej tam obrazków. Tłumaczę mu, że niedługo on też pójdzie do przedszkola ( w sumie to cały czas mam mieszane uczucia co do tego, bo we wrześniu będzie miał dopiero 2,5, ale chyba warto spróbować). Tak czy inaczej już teraz wiem, że mój małżonek będzie go prowadzić przez parę pierwszych dni, ja nie dam rady, zawsze wydawało mi się to dziwne, że mamy płaczą jak oddają dziecko do przedszkola, ale teraz zaczynam rozumieć :)

Tak więc mój maluch dorasta :) i dalej gada jak najęty, teraz jak idziemy na spacer to buzia mu się nie zamyka:
A co to?
A czemu?
A dlaczego?
I tak bez końca :)
Ale uwielbiam go słuchać i z nim rozmawiać, czasami nasze rozmowy są pouczające również dla mnie ;)

piątek, 10 czerwca 2011

Powrót

Ojejku strasznie długo mnie tutaj nie było, przynajmniej jak dla mnie to długi czas. Dużo pracy stąd zaniedbania na blogu, ale teraz powinnam tu często zaglądać. A co u nas? Hmmm poza praca nic ciekawego, mały dalej nosi pampersy, absolutnie odmówiła sikania do nocnika, sedesu, sikania na stojąca i jakiejkolwiek innej formy sikania poza pieluchą. Odpuściłam mu, stwierdziłam, że nie będę teraz go zmuszać bo się zrazi, ponownie spróbuję za miesiąc. Podobno dwulatki z miesiąca na miesiąc strasznie się zmieniają i możliwe, że wówczas będzie miał inne podejście do sikania :). Poza tym dalej dużo czytamy, słuchamy piosenek z mojego dzieciństwa, i w ogóle strasznie dużo ostatnio rzeczy robimy razem. Poza tym byliśmy u dziadków jednych, drugich, odwiedziliśmy mnóstwo ciotek, tych prawdziwych i przyszywanych i poznaliśmy mnóstwo nowych dzieciaków - kolegów i koleżanek. No to tyle ;)

środa, 11 maja 2011

Pierwsza miłość

Mój misiek ma dziewczynę ha ha ha, pierwsza miłość rozkwitła w piaskownicy, na imię jej Julka i jest chyba około rok młodsza od naszego budrysa. Mały od tygodnia budzi się rano i pyta czy idziemy robić babki i czy Julka będzie. Gdy widzi ją już z daleka krzyczy Jula, Jula :). Ostatnio dziewczynka nie chce się bawić w piaskownicy, mały ją woła, a ona nie zwraca uwagi i wówczas jest smutek, na buzi pojawia się podkówka i pada teks: Jula nie lubi Kuby. No nie ma jak to zawód miłosny w wieku dwóch lat :), ogólnie bardzo zabawnie to wszystko wygląda i nie potrafię się powstrzymać od śmiechu :)))

czwartek, 5 maja 2011

15.05 Dzien Rodziny

A wiecie, ze 15.05 jest ustanowiony Dniem Rodziny? Ja nie wiedziałam, a to już tak jest od 1993 roku. Hmmm w sumie fajne święto, podoba mi się i ciesze się, ze w moim mieście są organizowane imprezy w związku z tym. mój maluch na pewno się ucieszy.

wtorek, 3 maja 2011

Majówka

Wybraliśmy się w długi weekend do domu dziadków mojego męża na wieś ze znajomymi, a że stamtąd już blisko do morza to wybraliśmy się również tam na jeden dzień. Fajnie, chociaż zimny wiatr, ale co tam, chcieliśmy się najodować :). A nasz maluch miał chyba zły dzień, ogólnie płacz, krzyk, wyrywanie się, szedł w drugą stronę niż my, koniec końców położył się na środku deptaku i krzyczał, że on nigdzie nie idzie. Pocieszające było to, że młodzi ludzie, którzy nas mijali tylko uśmiechali się i mówili skąd ja to znam, jeden chłopak nawet podszedł i chciał pomóc, zagadał do młodego, ale nic nie pomogło. W końcu postanowiliśmy wziąć go pod pachę i po prostu zanieść do samochodu, nie zwracając uwagi na jego krzyki. O dziwo poskutkowało, w połowie drogi dał za wygraną i nawet poszliśmy jeszcze coś zjeść jak się uspokoił.Ech mału uparciuch...
A nad morzem poza tym było pięknie, zimno, ale słonecznie, naprawdę pięknie, uwielbiam morze i to właśnie nie w pełni sezonu, kiedy jest mało ludzi i te fale ...uwielbiam :)

środa, 27 kwietnia 2011

Nocnikowy potwór

Mój synio dalej chodzi w pieluchach. Postawiłam sobie za cel, że jak tylko zrobi się ciepło to zdejmujemy pieluchy i maszerujemy po domu w majteczkach. Jak postanowiłam tak zrobiłam, ale... Budrys nie chce słyszeć o majteczkach, tylko krzyczy "Mama nakładaj pampersa, mama..."Ja spokojnie tłumaczę, że już jest duży chłopczyk, że teraz będzie chodził w majteczkach i jak tylko zechce się siusiu lub coś innego to trzeba wołać mamę i zrobi do nocnika. Mój mały z grobową miną, ale tam jest potwór. Ja niewiele myśląc: Jaki potwór? No  taki (chwila ciszy) nocnikowy. Ech... ale dalej próbuje, może w końcu coś z tego wyjdzie. Próbowałam go namówić na siusianie do kibelka (ma nakładkę z kaczuszkami, sam sobie wybrał), ale o kaczkach w ogóle nie chce słyszeć, od razu ucieka gdzie pieprz rośnie. Może ktoś ma jakiś sposób, pomóżcie, bo od kilku dni pralka chodzi non stop, a on dalej nie woła. Co więcej jak zrobi siku to dalej może się bawić i wcale mu to nie przeszkadza. Help...
Ja wiem, że cierpliwość, konsekwencja są najważniejsze, ale tak jakoś brak tego pierwszego ;).

wtorek, 26 kwietnia 2011

Zainspirowana

Zainspirowana postem na blogu Superwoman przypomniało mi się, że miałam w kwietniu zadzwonić do przedszkoli. Więc obdzwoniłam ze trzy, którymi byłam zainteresowana, zaznaczę, że prywatne bo w moim mieście publiczne w moim przypadku w ogóle nie wchodzą w grę (wcale nie dlatego, że nie chce, ale o miejsce jest bardzo ciężko, wszystkie miejsca oblegane przez osoby samotnie wychowujące dziecko). Więc wyszło tak w jednym co mam najbliżej nie utworzyli grupy dla 2,5 latków (a tyle będzie miał mój synio we wrześniu), w drugim jest zapisany na listę rezerwową (może ktoś ucieknie ;), w trzecim są miejsca, ale czy go przyjmą okaże się jak pochodzi trochę na zajęcia adaptacyjne w sierpniu. Ale jako, że przedszkole jest po drodze do pracy dla mojego męża to do czwarte, które czeka na niego z otwartymi ramionami (ale jest daleko) na razie sobie odpuszczam.
Swoja drogą ciekawe czy mój budrys się zaaklimatyzuje w przedszkolu, bo póki co to jak podchodzi do niego jakiś chłopiec w jego wieku i chce dać mu cześć to on mówi głosem gbura nie, nie dam mu rączki, może czeka na dziewczynkę ...;)

czwartek, 21 kwietnia 2011

Taki niby konkurs :)

Zaczęłam czytać  zmierzch pierwszą część i muszę wam przyznać racje, że książką lepsza od filmu. No wciągnęłam się :) do tego stopnia, że pochłaniam właśnie część drugą i to w dodatku w wersji angielskiej (ha ha ha stwierdziłam, że wyjdzie mi to na dobre i póki co daje rade). Więc gdy zaczęłam tak intensywnie czytać pierwszą cześć, mój mąż sprawił mi prezent i kupił mi drugą część. Niestety dał mi ją dopiero jak skończyłam pierwszą, a ja w między czasie sama również zdążyłam ją sobie kupić. Hmmm trochę masło maślane, ale chodzi o to, że mam do oddania New Moon w wersji angielskiej (nieużywaną), jeśli byłaby któraś z was chętna to proszę o komentarz. Nie jest to żaden konkurs, po prostu kto pierwszy ten lepszy :). Przy komentarzu zostawcie maila, cobym mogła się skontaktować :)

środa, 20 kwietnia 2011

niezdrowe jedzenie i inne grzeszki

Wczoraj byliśmy z młodym w MCdonald, nie miałam obiadu i nie chciało mi się gotować, więc mały wpylał kurczaki, aż się kurzyło, frytek nie chciał, może i dobrze bo strasznie słone ble. Później jak wracaliśmy z psiego jedzenia ujrzałam wesołe miasteczko i namówiłam męża żeby zajechał i to był błąd.
Mały chwilę się pokręcił i zaczął biec w kierunku piłek, spędziliśmy tak około 15 min i czas było ruszać, a mały , że nie, a ja, że tak i w kółko. Ogólnie mały wył, piszczał, kopał, płakał a my na siłę go ubieraliśmy (bo przecież musiał zdjąć buty). A miało być tak pięknie ...Ogólnie to cała ta sytuacja nie była bardzo wkurzająca, tylko te głupawe spojrzenia innych. naprawdę jakoś nie mogę się do nich przyzwyczaić i fakt, że na ogól gó...no mnie one obchodzą, ale wkurza mnie sam fakt, że ktoś się tak gapi i jeszcze wygłasza ostentacyjnie swoje zdanie.
No i tak to, ale ogólnie mały się świetnie bawił :).

piątek, 15 kwietnia 2011

Powrót

No i znowu w domku po podróży służbowej, ech męczą już mnie one. Niby fajnie, niby w innym miejscu, ale...No nic sama tak sobie wybrałam to tak mam. Czasami fajnie odetchnąć od domowego ogniska i pobyć z innymi ludźmi. Czasami śmiesznie, czasami strasznie (zwłaszcza jak szef ma zły humor), czasami melancholijnie (jak nachodzi na wspomnienia kiedy nie miałam rodziny i byłam wolna i swawolna). Powrót do normalności...

czwartek, 7 kwietnia 2011

reklama

Uwielbiam oglądać reklamy, tzn te, które są śmieszne, fajne i mają to coś w sobie, a nie na zasadzie ojej znowu plama na bluzce... jako, że siedzę w marketingu już trochę to jest to po części moja pasja, więc gdy jest pasmo reklam, które przerywa mój ulubiony film to nie przełączam kanału tylko siedzę i oglądam. Ostatnio w necie natknęłam się na tą reklamę :))
http://youtu.be/gg6x8ThUuVkTrochę zła jakość, ale warto obejrzeć.

Przemyślenia

Po wczorajszej rozmowie ze znajomym naszły mnie chwile zadumy. Co zrobiłam przez ostatnie 7 lat, czyli od rozpoczęcie tzw. kariery tzn chodziło mi o rzeczy związane z rozwojem osobistym (swoją droga jak to górnolotnie brzmi). Więc właśnie wczoraj przy lampce wina stwierdziłam, że obecnie robię więcej niż przed zaciążeniem i dlaczego tego wcześniej nie robiłam? Teraz miałabym święty spokój, a tak łażę na angol, na jakieś kursy z grafiki, ćwiczenia i inne. I tak sobie myślę, że to chyba było lenistwo. A swoją drogą jak się ma dziecko to życie codzienne jakoś tak bardziej poukładane jest (bo musi być przynajmniej w moim przypadku) i może stąd więcej czasu na wszystko, hmmm ...
Tak to jest jak sama zasiądę do butelki wina :) Poza tym zaczęłam wczoraj oglądać film z serii horrory w środowe wieczory i co...oczywiście po 20 minutach przełączyłam na coś innego bo się przestraszyłam. Czego? Nie wiem bo przez 20 minut jakoś nic, aż tak strasznego się nie wydarzyło, no masakra jakaś. Myslałam, że wino doda mi trochę animuszu, ale niestety ...

wtorek, 5 kwietnia 2011

U lekarza

Byłam z małym na bilansie dwulatka, wszystko spoko, rozwija się normalnie (w sumie sama to wiedziałam bo jak byłoby coś nie tak to raczej bym zauważyła ;), wzrost ok (chociaż wiem, ze za duży nie urośnie bo nie ma po kim, rodzice jacyś niewyrośnięci, jak to mówią w kolejce za rozumem stali zamiast za wzrostem), waga w normie co dziwne bo je na potęgę, buzia mu się nie zamyka, ciągle coś przeżuwa, siusiak ok (całe szczęście bo o to najbardziej się martwiłam, ze trzeba będzie coś nacinać, coś zrywać itp). Oczywiście przed gabinetem mega kolejka, nikt nie wie kto jest ostatni, w końcu odezwał się jakiś Pan z wnukiem, że on...super mówię to ja za panem. Siedzę sobie na krzesełku z młodym, który nuci sobie pod nosem aaaaa kotki dwa, szaro-bure..., przychodzi jakaś Pani z dzieckiem i mówi, że ona tylko na chwilkę, ona się tylko zapyta...no i to był jej błąd jak wszystkie mamusie na nią napadły, że one też czekają, że one też na chwilę, że one też nie mają czasu, o matko, kobietka chyba nie wiedziała gdzie się schować. Przyznam, że mnie też to trochę zirytowało bo jak masz jakieś pytania to odstój swoje i wejdź zapytaj, no ale takiego ataku zebranych matek to dawno nie widziałam :). śmiesznie to wszystko wyglądało, jak wszystkie chórem ryknęły (skojarzyło mi się z rykiem krówek na łące, nawet taki obrazek mi powstał w głowie, dlatego tylko się uśmiechnęłam), kątem oka widziałam jak starszy Pan też tylko się uśmiechnął i dalej czytał swoją gazetkę ;) - ciekawe czy on miał podobne skojarzenie...

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Wypad ze znajomymi

W weekend poszliśmy z mężem na spotkanie ze znajomymi, załatwiliśmy opiekunkę, w końcu mieliśmy czas dla siebie, dla znajomych, dawno nie byliśmy w żadnym pubie razem. Było super, śmiesznie jak zwykle jak się razem spotykamy. Ale najgorsze było to, że o 22.00 byliśmy już w domu, fakt, że wyszliśmy o 17.00, no ale ...straszne, pomijam to, że w naszej ulubionej knajpce pełno małolatów i tak się zastanawiam chyba się starzejemy. Średnia wieku w naszej paczce to 32, niby nie tak dużo, ale widziałam te spojrzenia wyfiukowanych nastolatek typu: "O mamuty wchodzą, po co oni tu przyszli?" A jednak przyszli i bawili się wyśmienicie i dalej będą przychodzić o ile dzieci nam na to pozwolą ;). Następne spotkanie planowane za tydzień oby wypaliło no i może trochę dłużej, chociaż do 24.00, bo to żenada wracać o 22.00 jak się ma wychodne :)

niedziela, 3 kwietnia 2011

Niedzielnie

Właśnie wróciliśmy ze spaceru z młodym, ślicznie jest dzisiaj, słońce super przygrzewa, nic tylko spędzić dzień na świeżym powietrzu, a my wyszliśmy z samego rańca, poszliśmy nakarmić gołębie na starówce. Uwielbiam ranne godziny, kiedy nie ma zbyt wiele ludzi, jest wtedy tak inaczej, ta cisza, naprawdę niesamowita. Mały dzisiaj obudził nas o 6.00 dlatego ten poranny spacer, po 8.00 byliśmy już na dworze ;). A teraz mam czas na swoje zaległości bo mały poszedł spać, siedzę na kanapie, popijam kawusie i jem porzeczki w czekoladzie z Kredensu, ech...żyć nie umierać :). Takie niedziele lubię.

piątek, 1 kwietnia 2011

Zakupy

Jak każda kobieta lubię zakupy, ale nie te codzienne, tylko te kiedy kupuje coś dla siebie. Nie jestem tą matką, która cieszy się z zakupów dla swojego dziecka, tzn. to też jest fajne, ale jak kupuję coś dla siebie no to jest to :). Buzia uśmiecha mi się na sama myśl o tym. Zakupy lubię robić sama, bez koleżanek, męża, mamy, cioci ...itd. Sama, najczęściej rano lub wieczorem, kiedy nie ma aż tyle ludzi w galeriach. No i oczywiście nie w weekendy, co to to nie, w weekendy w galeriach jest strasznie, te tłumy ludzi przeciskających się jeden przez drugiego, złowrogie spojrzenia, bo jak śmiałam potrącić torebkę lub torebką tą panią, wrzeszczące i rozbrykane dzieci (wcale się nie dziwie bo kto to słyszał, żeby spędzać weekend z dzieckiem w galerii, jestem przeciwniczką tego typu zachowań i głośno o tym zawsze mówię, naprawdę wydaje mi się to jakieś dziwaczne i głupie, wolny czas=galeria ?!? masakra).
Tak czy inaczej miałam cel - kupienie butów na wiosnę, zwykłe balerinki, takie do chodzenia na co dzień, na spacery z małym, do sklepu itp. Oczywiście upatrzyłam je sobie wcześniej, po przymierzałam, extra, super wygodne, kolorek odpowiedni (granat z dodatkiem szarości i trochę jakby różu), no malina :). Oczywiście byłam bez kasowa, więc spokojnie stwierdziłam, że poczekam, bo przecież mało kto nosi mój rozmiar (35,5), więc na pewno na mnie poczekają te 2-3 dni. No i jednak ktoś nosi taki mały rozmiar jak ja, bo dzisiaj mojego nr już nie było. Ech....no dupa i tyle, jestem wściekła.

środa, 30 marca 2011

Urodzinowo

Mały skończył dwa lata, był tort, oczywiście taki jak się podobał mamusi (hahaha ja takich nie miałam w dzieciństwie), a tu pływały śliczne niebieskie, czerwone, zielone i żółte rybki, były wodorosty i muszle i to wszystko na ślicznym turkusowym podkładzie ...ogólnie jak wyglądał tak smakował, pycha.
świeczki zdmuchnięte, torcik zjedzony, goście się rozeszli...
Mały zaczął przechodzić kolejną fazę buntu, ogólnie w ogóle się nie słucha, pokazuje swoje rogi, wiedziałam, że jest uparty, ale żeby aż tak. Oczywiście wiem, że to po mnie, też jestem niezły zakapior, ale żeby już w tym wieku? No nic walka trwa, albo on, albo ja, na razie jest remis, czasami ja ustąpię (jak mi para uszami już leci to wiem, że i tak nic z tego nie będzie), czasami on, jak wie, że matka się zaparła i może być tylko gorzej. Powiem szczerze etap małego dzidziusia już minął, czasami jest wesoło, czasami nie. Najgorzej jak mi ktoś zwraca uwagę, żebym się tak nie denerwowała, oj biada temu kto spróbował...
Ja to jestem jednak nerwowa osóbka. Czasami się dziwie, że mój mąż ze mną wytrzymuje ;)
 A torcik był taki, bo mój mały to rybka właśnie ;)

piątek, 25 marca 2011

1:0 dla mojego brzucha

Tak to właśnie wychodzi, jak postawię sobie cel. Miałam iść na BPU, ćwiczyć, wyrabiać mięśnie brzucha i co ... i mój organizm zaprotestował. Wczoraj od południa  boli mnie kark. Nie jest to jakiś niesamowity ból, ale nie do końca mogę machać głową tak jak to robiłam wcześniej. Pierwszy raz mi się coś takiego przydarzyło, mam nadzieję, że szybko minie i nie będę musiała iść do lekarza. Może to jakieś napięcie mięśniowe....
Ech, a oponka nadal wisi, ja Cię jeszcze załatwię, zobaczysz.

czwartek, 24 marca 2011

Wiosna radosna

Ostatnimi czasy mój tok myślenia obraca się wokół lata, które zaraz nadejdzie i mojego ciałka, którego niby nigdy za wiele, ale jednak. Postanowiłam udać się na siłke, tzn. na BPU, na które wcześniej chodziłam czasami i w sumie było fajnie. Tylko, że teraz mój cel to likwidacja oponki, którą mam od dwóch lat, czyli od czasu wyklucia się małego na świat. Mój kochany małżonek powiedział, że może by tak mniej jeść na kolacje...moja mina była wtedy wymowna, bo zamilkł w jednej chwili, ponieważ ja jedzenie kocham i nie mogłabym z niego zrezygnować. I nie mówię tu tylko o słodyczach i ciastach, tylko o normalnym obiadku, kolacyjce z lampką wina, browarku z soczkiem przy filmie ...no i oponka się rozrasta. Więc postanowione, że od dzisiaj dwa razy w tygodniu pędzę na BPU i zobaczymy czy po miesiącu coś z tego wyniknie. Bo w zasadzie ogólnie to jest nie najgorzej, tylko ta opona ...echh

wtorek, 22 marca 2011

Mniej poważnie

Chciałam się podzielić swoją opinią na temat niedawno obejrzanego filmu "Zmierzch". No podobał mi się, sama się zdziwiłam, bo przecież nie jestem już nastolatką, którą kręcą takie tematy i w ogóle wielka trochę nieszczęśliwa miłość. A jednak, mój 30-letni mózg lub ciało (nie wiem które dokładnie) wzruszyło się na tym filmie, do tego stopnia, że wypożyczyłam sobie w wypożyczalnie drugą część i wczoraj obejrzałam ją z ogromniastą przyjemnością. Film może kiczowaty, naiwny i w ogóle, ale jest w nim coś co sprawiło, że nie nudziłam się ani minuty. Hmmm....naprawdę bizzares :).

No i po debacie...

Tak sobie myślę, że albo jestem głupia, albo politycy mówią innym językiem niż zwyczajni ludzie. Specjalnie oglądałam debatę, żeby się czegoś dowiedzieć, poznać prawdę jak to jest z OFE, czy są potrzebne, czy nie, w ogóle jakieś merytoryczne podejście, żeby móc powiedzieć, że ten czy ten podjął dobrą decyzję, na której zyskamy my wszyscy jak już będziemy na emeryturach. No i dupa...Naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć tej paplaniny jednej i drugiej strony, którzy chcą dobrze, a którzy nie? Odniosłam wrażenie, że nikt, tylko każdy broni swojego stołka, nie zwracając uwagi na to co najważniejsze, czyli nas. Czyli norma, debaty zawsze wyglądają i kończą się tak samo - nikt z nich nic nie wynosi, a przynajmniej nie ja. Poszperam w necie, może coś ciekawego znajdę o tej reformie reformy ...

piątek, 11 marca 2011

No to się bawmy ;) łańcuszkowo

Od Majowejliv (Notatki Matki) dostałam nominację do pewnej zabawy, napisz siedem rzeczy, których o mnie nie wiecie, długo się zastanawiałam coby tu napisać i wyszło tak:

1. Nie przywiązuje wagi do imion kompletnie, nie jest to wyraz niechęci do danego człowiek, po prostu muszę kilka razy usłyszeć imię nowo poznanej osoby zanim zapamiętam (imię męża jednej z bliższych koleżanek do tej pory mylę, ale za każdym razem mi wybacza )
2. Boję się ciemności, gdy nikogo nie ma w mieszkaniu oprócz mnie w nocy, muszę mieć zapalone światło chociaż w jednym pokoju.
3. Uwielbiam wstać rano przed wszystkimi, zrobić sobie kawę, usiąść na kanapie i poczytać książkę, gazetę, odpalić laptopa (obojętnie co robić), jest wtedy tak cicho i spokojnie, że mam wrażenie, że jestem sama, co ostatnio bardzo rzadko mi się zdarza, dlatego doceniam te chwile, nie wiem jak wy, ale ja czasami potrzebuję pobyć sama.
4. Od czasu kiedy byłam w ciąży boję się horrorów, które kiedyś oglądałam namiętnie, strach jest tak wielki, że od dwóch lat żadnego nie obejrzałam, nawet 5 minut.
5. Mój synio był na naszym ślubie, wzięliśmy ślub kiedy miał 9 miesięcy, w ogóle nie jestem za instytucją małżeństwa, może dlatego, że moi rodzice są po rozwodzie i jakoś nie wierze, że ten papierek cokolwiek zmienia. zapewne padnie pytanie to po co wychodziłaś za mąż, a odpowiedź jest prosta bo mój małżonek jest wychowany bardzo konserwatywnie i bardzo chciał, a że ja go bardzo kocham to...
6. Zdarza mi się powracać myślami do mojej wielkiej miłości sprzed etapu mojego męża, czasami się widujemy, chwila rozmowy i tyle i dziękuję mu za to, że umiał zakończyć ten związek bo teraz wiem, że nic dobrego by z tego nie wyszło, a wręcz przeciwnie.
7. Lubię piosenki Michaela Jacksona, zawsze lubiłam i będę lubić, mimo, iż ogólnie słucham innej muzyki
To tyle, tymczasem dziękuję Majowejliv za nominację, czuję się wyróżniona, a sama zapraszam do zabawy:
- Hafija
- Jacki-Placki
- Tam gdzie pachną poziomki...
- Kurę domową
- nawiedzoną Ulę
i innych którzy mają ochotę :)

czwartek, 10 marca 2011

Kolejna faza buntu?

Chyba mały wchodzi na wyższy szczebel buntowania się. Wczoraj po kąpieli nie chciał się ubrać, najchętniej latałby na golasa po całym mieszkaniu, a że jest chory wredna matka (czyli ja) nie pozwoliła mu na to. Efektem były przeraźliwe krzyki i wszelkie próby wymuszeniowe. Wyjaśniłam małemu w przerwach pomiędzy wyciem i krzykami, że źle się zachowuje, że tak nie wolno, że musi się ubrać bo jest chory itd,itp. Koniec końców stanęło na tym, że jeśli się nie ubierze dobrowolnie to nie obejrzy bajki na dobranoc. Efektem był jeszcze większy płacz. Ubraliśmy go z mężem, jakim cudem nie wiem bo wił się jak wąż, swoją drogą nie wiedziałam, że dziecko potrafi robić takie dziwne figury, po czym stanowczo stwierdziłam, że zaraz dostanie kasze i idzie spać, bez bajki. Potem to już było tylko gorzej...efekt był taki, że mały nie obejrzał bajki na dobranoc, ale długo płakał i zmęczony zasnął. Dzisiaj rano powtórka z rozrywki....

środa, 9 marca 2011

przesilenie wiosenne

Czuję się fatalnie, znowu leci mi z nosa, głowa pęka, kawa ani proszki nie pomagają i ciągle chce mi się spać, podobne samopoczucie miałam na początku ciąży, wstawałam rano do pracy i o 9.00 wszystko bym oddala za chwilę w łóżku... no ale, że w ciąży nie jestem wymyśliłam sobie, że musi to być przesilenie wiosenne. Jestem z tych typków co zmiana pogody oddziałuje na funkcjonowanie organizm - swoją drogą trochę to dziwaczne. Ale idąc tym tropem, że to przesilenie, można wnioskować, że wiosna się zbliża, czas na przegląd garderoby i pochowanie grubaśnych swetrów w otchłań szafy przynajmniej na pół roku. Natchniona moimi przemyśleniami dzwonię do męża, że chyba nadszedł czas na wiosenne zakupy ciuchowe, na co mój kochany zdołał z siebie wydobyć: Ojej, to już....

Coś strasznego - posłuchajcie, podpiszcie petycje

Matka znęca się nad dzieckiem - nagranie, w którym matka znęca się nad dzieckiem, kiedy słuchałam łzy same napłynęły do oka, niewiarygodne, jak można w taki sposób odzywać się do swojego dziecka, naprawdę smutne i przerażające :(

Petycja - tutaj można podpisać petycję, może chociaż w ten sposób uda się pomóc

wtorek, 8 marca 2011

Dzieci dopasowane do szablonu

"W dzisiejszych czasach mamy do czynienia z ogromną presją kulturową. Matki słyszą, że mają dążyć do jakiegoś wzoru, być idealne, a miarą tego, że dobrze wywiązują się ze swojej roli, mają być ich idealne dzieci - dopasowane do szablonu, "wygodne" dla otoczenia." - prof. Katarzyna Schier
No właśnie...krótka chwila refleksji, faktycznie tak jest, mamy być idealnymi matkami, które mają idealne dzieci: nie krzyczące, nie wiercące się, zawsze ładnie ubrane, nie mówiące za dużo, nie biegające, ładnie jedzące obiad itd...
Mam chrześnice, bardzo ją kocham i żal ściska mi serca widząc sposób jej wychowania przez rodziców. Wiecznie ściga ideał przypisany jej przez matkę. Jaki ideał ma w głowie moja szwagierka, hmmm myślę, że następujący|:
- wzorowa uczennica,
- musi ładnie pisać i perfekcyjnie prowadzić swoje zeszyty
- ma sama odrabiać lekcję i pamiętać co jest zadane (nie oszukujmy się dziecko w III klasie nie myśli o odrabianiu lekcji tylko o bajkach w TV lub zabawie z koleżankami)
- ma ładnie tańczyć ( od kilku lat chodzi na zajęcia dodatkowe)
- ma pilnie uczyć się angielskiego (popieram, ale bez przesady, żeby nauczyciel na zajęciach dodatkowych krzyczał na nią przy rówieśnikach, że czegoś nie umie)
- ma być ładnie ubrana, nie wolno się jej pobrudzić (było tak nawet jak miała kilka lat...)
- na imieninach dziadka najlepiej żeby była cicho i absolutnie nie zagadywała dziadka i nie wchodziła mu na kolana bo jak to tak (śmieszne i tragiczne zarazem)
- ma ładnie mówić proszę, przepraszam, dziękuję, dzień dobry itp
- ma opiekować się młodszym bratem bo to jej obowiązek (bzdura, to obowiązek rodzica, jak się chciało drugie dziecko ...)
- i wiele wiele innych mniej lub bardziej bzdurnych rzeczy

A jaka jest w mojej ocenie moja chrześnica - po prostu świetna, żeby tylko mama pozwoliła jej być sobą...

poniedziałek, 7 marca 2011

Czy umiemy pomóc własnemu dziecku?

Przeczytałam ostatnio interesujący artykuł dot. zakrztuszenia się dziecka w samochodzie i zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę będąc w sytuacji gdy moje dziecko się zakrztusi obojętnie w aucie podczas podróży, w domu, czy gdziekolwiek indziej nie wiedziałabym co zrobić, niestety z przykrością muszę stwierdzić, że brak mi wiedzy w tym zakresie (mimo, iż w szkole uczyłam się o tym), a przecież każdy z nas chyba zdaje sobie sprawę z ważności tej kwestii. Cóż więc zrobiłam? Zaczęłam szperać w necie w poszukiwaniu wskazówek, które byłyby napisane przystępnym językiem, łatwe do zapamiętania i w razie czego (mam nadzieję, że nie będzie to konieczne) do zastosowania.
Oto co znalazłam:
Zakrztuszenie co robić?
Zakrztuszenie niemowlę
Swoją drogą od tej pory nie będę dawała dziecku jedzenia podczas jazdy samochodem, lepiej się zatrzymać.

niedziela, 6 marca 2011

Zwykła niedziela

Przeziębienie ze mnie przeszło na małego, a już się cieszyłam, że tym razem jego ominęło, ech...ganiam za nim ciągle z chusteczką, a on i tak wyciera wszystko rękawami, najważniejsze że je i pije, w ogóle je strasznie dużo  jak na to, że jest chory, ale ciesze się z tego. Poza tym gada jak najęty, nawet jak już leży w łóżku, i w końcu bawi się sam w pokoju, nawet do pół godziny, do tej pory ciągnął mnie albo męża, albo inną napotkaną osobę i kazał się bawić razem z nim. Dodatkowo zaczął się buntować na dzienne spanie, a szkoda bo miałam wtedy 2-3 godziny spokoju, obecnie jest tak, że czasami śpi, a czasami nie, więc pewnie latem już w ogóle nie będzie spania. Dzisiaj zasnął dlatego mam chwile na pisanie :).

czwartek, 3 marca 2011

Wróciłam do żywych

Trochę mi przeszło przeziębienie, ale dalej czuje się niewyraźnie :) i mam okropny kaszel, ale po przespaniu niemalże całej nocy (pomijam kilka przerw związanych z kaszlaniem i notorycznym wycieraniem nosa) wstałam rano i co.... zamiast na spokojnie zrobić sobie kawę i wypić przy porannych wiadomościach mój poranek wyglądał tak:
1) wstawienie prania
2) ścieranie kurzu na wszystkich możliwych meblach i sprzętach (ja w przeciwieństwie do mojego męża widzę kurz i strasznie mnie to denerwowało już od dwóch dni)
3) jak wstał mały włączyłam odkurzacz i latałam jak szalona po całym mieszkaniu
4) następne w kolejności było mopowanie - tutaj oddałam część prac dla mojego dziecka bo nie wiem czemu ale uwielbia łazić z mopem w tą i z powrotem
5) później zostały już drobne prace związane z ogólnym bałaganem w kuchni
Oczywiście nigdy nie lubiłam żyć w brudzie, ale bez przesady, zawsze jak byłam chora to odpoczywałam i nie zwracałam uwagi na ogólny nieład (żeby nie powiedzieć brzydko) w mieszkaniu.
I tak sobie siedzę teraz i myślę, że od porodu musiało mi się coś poprzestawiać w światopoglądzie bo pamiętam jak wróciłam do domu ze szpitala i następnego dnia robiłam to samo co dzisiaj, co więcej robiłam to non stop gdy tylko znalazłam chwilę jak mały spał, przecież to jakaś paranoja...A może to po prostu kolejny szczebel w rozwoju ;), może tak jest, że po urodzeniu stajesz się czy tego chcesz czy nie chcesz trochę taką matka polką sprzątającą, gotującą, piorącą, a może już wkraczam w ten wiek kiedy takie rzeczy zaczynają mnie denerwować...

środa, 2 marca 2011

Moje kochanie się rozwija

Mój mały brzdąc zaczyna składać słowa w zdania, 3-4 wyrazy, nie zawsze mu się udaje, ale próbuje. Jestem z niego taka dumna, że muszę się pochwalić chociaż tu. To niewiarygodne jakie postępy robi dziecko w przeciągu kilku tygodni. Dla mnie jest to nowość, dlatego o tym piszę, teraz widzę sens w czytaniu mu bajek na dobranoc, w śpiewaniu piosenek, tłumaczeniu co jest na obrazku i innych rzeczach, które wydawały mi się nie do końca sensowne. Powiem więcej widzę nawet korzyść z oglądania bajek na minimini. To wszystko co teraz się dzieje motywuje mnie do dalszych zabaw z moim dzieckiem. To naprawdę niesamowite uczucie, zakładam, że przy pierwszym dziecku zawsze tak jest, a przy następnym to już niekoniecznie, więc korzystam i bawię się, tłumaczę, rozmawiam, czytam, oglądam z nim baje i robię wszystko inne żeby się rozwijał i żeby był szczęśliwy. I wiecie co chyba jest, a przynajmniej na takiego wygląda i to jest najważniejsze :)

wtorek, 1 marca 2011

przeziębienie nie wybiera...

No i w końcu wróciłam do swojego kochanego mieszkanka, po dłuższej nieobecności, a tam....wchodzę do łazienki pranie się piętrzy już ze trzeci stos ułożony, podłoga hmmm pozostawia wiele do życzenia, nie mówiąc nic o ubikacji, kolejny krok stawiam w kierunku kuchni, tam już lepiej przynajmniej pozmywane tzn. wstawione do zmywarki :), reszta to już męka dla moich oczu, a nie jestem pedantką... ech ale co się dziwić od początku kiedy się poznaliśmy mój mąż mówił mi, że on kurzu porostu nie widzi :). Do tego wszystkiego jestem chora, leżę w łóżku, produkuje miliony brudnych chusteczek, a mały ciągle chce się bawić...zastanawiałam się nad kupieniem maseczki na twarz żeby przynajmniej jego nie zarazić, ale mój mąż znacząco popukał się w czoło jak zaczęłam o tym wspominać gdy wychodził rano do pracy.
Ogólnie wkurza mnie cały ten bałagan, ale nie mam siły się zwlec z łóżka, żeby cokolwiek podnieść, więc leżę i patrzę, ech lepiej zamknąć oczy może zniknie ...

wtorek, 22 lutego 2011

Wyjazd służbowy

I tak to jest jak się jest na wyjeździe służbowym przez ponad tydzień to nie ma czasu na pisanie... szkoda bo polubiłam ostatnio. Właśnie mój synio zaczął mnie szukać krzycząc mama, mama, gdzie jest mama (zamknełam się przed wszystkimi w pokoju z komputerem ;), ale czuje, że na dzisiaj to tyle z mojego pisania ech....
Ostatnio odczuwam chroniczny brak czasu: dla syna, dla męża, dla siebie, dla koleżanek, dla tych wszystkich przyjemnych rzeczy, które robię w między czasie, ale w przyszłym tygodniu powinno być lepiej, więc do zobaczenia ...

poniedziałek, 14 lutego 2011

W co się bawić wieczorami

 Mój synio lubi jak pokazuje mu różne cienie na ścianie, śmieje się przy tym niesamowicie i próbuje zgadnąć co mama pokazuje, fakt, że trochę niezdarnie to robię, ale staram się :). Znalazłam w sieci podpowiedzi, chyba dzisiaj skorzystam z tej ściągi...
Cienie ...

czwartek, 10 lutego 2011

Poradnik dobrej żony z 1955 roku

1) Have dinner ready. Plan ahead, even the night before, to have a delicious meal ready on time for his return. This is a way of letting him know that you have be thinking about him and are concerned about his needs. Most men are hungry when they get home and the prospect of a good meal is part of the warm welcome needed.
2) Prepare yourself. Take 15 minutes to rest so you'll be refreshed when he arrives. Touch up your make-up, put a ribbon in your hair and be fresh-looking. He has just been with a lot of work-weary people.
3)Be a little gay and a little more interesting for him. His boring day may need a lift and one of your duties is to provide it.
4) Clear away the clutter. Make one last trip through the main part of the house just before your husband arrives. Run a dustcloth over the tables.
5) During the cooler months of the year you should prepare and light a fire for him to unwind by. Your husband will feel he has reached a haven of rest and order, and it will give you a lift too. After all, catering to his comfort will provide you with immense personal satisfaction.
6) Minimize all noise. At the time of his arrival, eliminate all noise of the washer, dryer or vacuum. Encourage the children to be quiet.
7) Be happy to see him.
8) Greet him with a warm smile and show sincerity in your desire to please him. 

9) Listen to him. You may have a dozen important things to tell him, but the moment of his arrival is not the time. Let him talk first - remember, his topics of conversation are more important than yours.
10) Don't greet him with complaints and problems.
11) Don't complain if he's late for dinner or even if he stays out all night. Count this as minor compared to what he might have gone through at work.
12) Make him comfortable. Have him lean back in a comfortable chair or lie him down in the bedroom. Have a cool or warm drink ready for him.
13) Arrange his pillow and offer to take off his shoes. Speak in a low, soothing and pleasant voice.
14) Don't ask him questions about his actions or question his judgment or integrity. Remember, he is the master of the house and as such will always exercise his will with fairness and truthfulness. You have no right to question him.
15) A good wife always knows her place. 


Ciężko miały żony w tamtych czasach, kiedy pan i władca wracał do domu :)
Tak sobie myślę, że chyba nijak to się ma do obecnej rzeczywistości i całe szczęście ;)

dziękuję, proszę czyli jak uczyć dziecko dobrego zachowania

Od paru miesięcy uparcie powtarzamy naszemu szkrabowi kiedy mówi się dziękuję, proszę itp. Tak jak proszę a raczej profe pojął w miarę szybko (tzn. za każdym razem gdy czegoś chce to jest profę, dopiero gdy ja mówię, że niestety nie może dostać ciasteczka bo zaraz będzie obiad jest DAJ MI TO, DAJ MI, DAJ MI!!!!), tak z dziękuję był problem. Nie martwiło mnie to bo stwierdziłam, że ma jeszcze czas, że to trudne słowo.
Ale wczoraj mój synio, mnie zaskoczył. Byliśmy u babci, zjedliśmy tam kolację i przy wyjściu co: mój synio wyciąga do baby ręke i mówi dekuje...
Jestem z niego taka dumna, że aż musiałam to opisać na blogu :)))))
Jednak ciągłe powtarzanie tych słów zdało egzamin, a myślałam, że to bezsensowne
Ech duma mnie rozpiera ...

środa, 9 lutego 2011

Jeszcze tylko 17 lat i pójdzie na studia ...(czyli jak bardzo kochamy swoje dzieci)

"Dzieci da się przetrzymać!
Każdy dzień zbliża nas do wolności. Za dwadzieścia parę lat znowu się wyśpimy!
A gdyby tak wyjechać na Haiti i wrócić kiedy one będą już podchowane? Za jakieś 15 - 20 lat?
Dzieci to nasza przyszłość. Pamiętajmy o tym wgryzając zęby w ścianę.
Dzieci nie da się wychować. Ale próbujmy. Próbujmy...
A teraz zróbmy dobrą minę i powtarzajmy, że dzieci są cudowne."
Leszek K. Talko - dedykacje do książek

No i nic dodać, nic ująć ...

kura domowa kontra kobieta sukcesu

Kto ma lepiej? Kto jest lepiej postrzegany? A najważniejsze - kto jest szczęśliwszy?
Wykształcona, zawsze umalowana, włosy spięte, piękna garsonka świeżo odebrana z pralni, biżuteria, obcasik, elegancka aktówka, w której zawsze masa dokumentów, komórka wiecznie dzwoniąca, w drugiej ręce laptop i kluczyki do samochodu z salonu. Jedziemy dalej do pięknego domu, parkujemy samochód, wchodzimy do domu, a tam...nasz kochany skarbek leci uśmiechnięty do mamy, której nie widział od rana, a nawet od wczorajszego wieczora, bo przecież mama wychodzi zanim wstanie.Taki obraz kobiety sukcesu kreuja media, piętnując jednocześnie mamy przebywające w domu z dziećmi. Jednak dzień kobiety sukcesu nie kończy się na świetnym samochodzie, dobrze płatnej pracy, druga połowa dnia, kiedy kobieta sukcesu wchodzi do mieszkania/domu jest ważniejsza. Ta druga część dnia sprawia, że kobieta jest szczęśliwa widząc swoje ukochane dziecko lub nieszczęśliwa gdyż za zamkniętymi drzwiami do mieszkania jest tylko samotność.
Z drugiej strony mamy "Kurę domową" - "wynik przeistoczenia się kobiety niezależnej, dbającej o siebie i swoją karierę w coś innego"(www.nonsensopedia.pl) taki obraz kreują media. Jednak czy istniej dzisiaj kobieta, którą można nazwać kiedyśną kurą domową. Dzisiejsza "kura domowa" rzadko chodzi w rozciągniętych, poplamionych jedzeniem ciuchach, rzadko siedzi cały dzień w garach, wychowując w domu swoje dziecko i jej jedyną atrakcją są mamusiowe spotkania na placu zabaw. Dzisiejsza "kura domowa" znajduje czas dla siebie, żeby się umalować, ułożyć włosy, mieć własne zainteresowania oprócz dzieci. Dzisiaj mamy pozostające w domu to nie "kury domowe", tylko kobiety z krwi i kości, eleganckie, wykształcone, które zdecydowały się na bycie z dzieckiem, wychowywanie go, na pielęgnowanie domowego ogniska. To gospodyni domowa, która ciężko pracuje i zanim powiemy o niej kura domowa, która nie pracuje i nie ma ambicji, zastanówmy się czy tak aby na pewno jest.
Która ma lepiej? Wszystko zależy od wewnętrznego poczucia szczęścia i spełnienia. Nie szufladkujmy ludzi w/g ról jakie spełniają w społeczeństwie.

Terror laktacyjny...

Zapewne dużo na ten temat można znaleźć w sieci, ale ja opowiem swoją historię. Tak naprawdę dopiero parę miesięcy po zakończeniu (przymusowym) karmienia piersią zrozumiałam, że doświadczyłam tzw. terroru laktacyjnego.
Otóż zaczęło się zwyczajnie, wizyta u położnej, lekarz, szkoła rodzenia, koleżanki, koledzy (no tu może przesadziłam ;), rodzina wszyscy jak jeden mąż twierdzili: "Każda matka jest w stanie wykarmić swoje dziecko".
Hmmm zaszczepili mi tą myśl bardzo głęboko w mojej głowie, nie wiedziałam, że aż tak. Po paru miesiącach, gdy mały był już wśród nas, ta myśl mnie prześladowała dniami i nocami, a mój synio wciąż płakał...Czemu płaczesz myślałam, przecież nie z głodu, przystawiam Cię do piersi (dobrze, tak powiedziała położna), a każda matka wykarmi o własnych siłach swoje dziecko. Po trzech tygodniach męczarni (mojej i mojego dziecka) stwierdziłam, że pier....,dałam mu butelkę. Mój synio pierwszy raz spał 3 godziny, ani razu nie zapłakał, co się później okazało miałam za mało mleka, dodam tylko, że sprawdzałam, czy przypadkiem nie mam za chudego mleka (nie było przynajmniej w/g moich koleżanek, które uświadomiły mnie, że jak śmietanka się wytrąca to jest ok - hmmm nie będę tego teraz komentować).

Tak więc, drogie mamy - Nie każda matka jest w stanie wykarmić swoje dziecko, co więcej nie ma przymusu, nie róbmy z siebie cierpiętnic bo tak nam ktoś powiedział, co więcej nie pozwalajmy cierpieć dziecku (ja pozwoliłam przez trzy tygodnie i do tej pory nie mogę sobie tego wybaczyć)

Drodzy rodzice, koleżanki, i inni prolaktacyjni (jak zwał tak zwał) - wara od naszych piersi i sposobu karmienia naszego dziecka ! To nasza sprawa i nasz wybór.

Przeciwniczka terroru laktacyjnego

Nuki, nuki

Mój mały urwis wstał dzisiaj rano, baaardzo rano, przybiegł do naszej sypialni i krzyczy nuki, nuki, nuki, mama, nuki...ja do mojego drugiego urwisa przez sen:
- O co mu chodzi?
Mój mąż:
- O smoka

W tej jednej chwili uzmysłowiłam sobie, że on to rozumie, a ja nie, dlaczego, przecież to ja jestem matką, to ja powinnam najbardziej rozumieć naszego syna, dlaczego?!? Poczułam się strasznie dziwnie. Trochę zazdrosna, tak, tak, wiem, nie powinnam, bo to przecież mój mąż, ale jednak...
Sprawa smoka i jego noszenia przez mojego prawie dwuletniego syna pozostawiam na oddzielny post :)

poniedziałek, 7 lutego 2011

Jej wysokość zołzowatość

Dlaczego mężczyźni kochają zołzy? Chyba z tego samego powodu, co kobiety kochają facetów drani. Facet to zdobywca, logiczne jest, że zołza nie jest łatwym łupem. Nie podkłada się facetowi od tak, żeby ją zdobyć trzeba się napracować, trochę pomyśleć, trochę pokombinować. Jednocześnie zołza dla niektórych to tylko obiekt, popatrzeć można bo ciekawy, ale lepiej obejść, nie wdawać się w dyskusję bo po co.A tak naprawdę, który facet wytrzymałby z zołzą 24 na dobę, bez wytchnienia przez całe życie?
Więc jak to jest z tymi zołzami? Moim zdaniem dobrze jest bywać w związku zołzą, podkreślam bywać. Bo zołza wymaga, wie czego chce i próbuje to osiągnąć, ale wspólnie ze swoim partnerem motywując go do rozwoju. Bo życie z zołzą jest fascynujące, gdy ta dorzuca od czasu do czasu pikanterii do codziennych czynności, bo dzięki niej facet musi stanąć na wysokości zadania, bo musi pokonać swoje lenistwo i działać. Bo życie z zołzą/zołzem tymczasową/ym jest kolorowe i bogate w smaku i chyba o to właśnie chodzi.

niedziela, 6 lutego 2011

"...(nie)wesołe jest życie staruszka..."

Wczoraj na parkingu pod jakimś sklepem pewna Pani poprosiła mnie o pieniądze...kobieta jak sądzę miała około siedemdziesiątki, miała bardzo zmęczone oczy i widać było, że prosi bo nie ma wyjścia ... i tak sobie myślę do czego to doszło, że staruszka, która zapewne pracowała przez całe życie musi żebrać na jedzenie...smutne, tragiczne i bardzo przygnębiające :(

czwartek, 3 lutego 2011

Dziecko w sieci

http://www.dzieckowsieci.pl/mmedia.php?file=repository/promocja-bezpieczenstwa/ulotka-PROMOCJA-podglad-150dpi.jpg
Moje dziecko jeszcze nie jest na tyle duże, żeby same buszowało po necie, ale pewnie za rok-dwa zrobi pierwsze kroki w tym kierunku. Uważam, że akcje tego typu są jak najbardziej wskazanego i cieszę się, że w końcu są, gdyż uwrażliwiają rodzica (który przyznajmy się szczerze nie myśli na co dzień o takich rzeczach bo ma masę innych problemów) na niebezpieczeństwa jakie kryje internet.

środa, 2 lutego 2011

Polki scrapują :)

http://ana-brises.blogspot.com/2011/01/seksowny-i-kolorowy-zawrot-gowy.html
Naprawdę śliczne rzeczy robi Ania, jestem zachwycona :)

satysfakcja z pracy

Chyba brakuje mi wyzwań w mojej obecnej pracy, niby robię to co lubię, cały czas uczę się czegoś nowego, poznaje to o czym nawet nie miałam pojęcia, a jednak...chyba problemem są ludzi, Ci z góry, nie rozumieją, ciągle smęcą, żądający dziwnych tabelek, wykresów, jakby to była najważniejsza rzecz na świecie, ech..., ostatnio coraz częściej myślę o rezygnacji, wówczas mogłabym się całkowicie oddać mojej stronie nad którą pracuje, mam nadzieję, że wszystko się z nią uda tak jak zaplanowałam, narzazie czekam na projekt, jestem strasznie podekscytowana :)

wtorek, 1 lutego 2011

Stan pogody :)

http://www.youtube.com/watch?v=oNuNGfpdgBg

Covery są różne, jedne lepsze, inne gorsze, ale myślę, że ten nie ustępuje w niczym oryginałowi. Polecam.

idziesz do kąta...

Do tej pory stosowałam ten rodzaj kary, uważając, że to dobry sposób, nie dajesz klapsa, dziecko musi się samo uspokoić w tzw. kącie, czy też na poduszce lub specjalnym krzesełku... no i cała moja filozofia runęła w dniu dzisiejszym kiedy przeczytałam artykuł Warunkowe rodzicielstwo
Ech i wszystko trzeba zaczynać od początku, człowiek uczy się całe życie zwłaszcza jak wychowywać swoje dziecię :)

Test dla rodziców - czy umiemy wychować nasze dziecko?

test dla rodziców
Na tej stronie znajdziecie test dla rodziców sprawdzający poziom waszych kompetencji wychowawczych.
Z badań wynika, że tylko 8% rodziców można ocenić dobrze, 17% nie zaliczyło testu, a 41% uzyskało ocenę mierną. Uważam, że to zadziwiające w obecnych czasach, kiedy tak dużą uwagę przywiązuje się do sposobu wychowywania dziecka.

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Dlaczego Pani dziecko tak krzyczy?!?

 Takie pytanie zadała mi sąsiadka, gdy wychodziłam rano z mieszkania. Co? odpowiedziałam głupio, w mózgu plątanina myśli, o co jej chodzi? Sąsiadka ponowiła pytanie. Wypowiedziałam słowa, które kołatały mi się w głowie, ale o co Pani chodzi? No Pani dziecko tak się wydziera, że aż słyszę w moim mieszkaniu - mruknęła. Tak proszę Pani bo to dziecko, one czasami tak mają, tak samo jak psy czasami szczekają - odpowiedziałam dumnie. No wie Pani co porównuje Pani swoje dziecko do psa? W tym momencie poczułam się paskudnie...

sobota, 29 stycznia 2011

Must love dogs

Zastanawia mnie ilu ludzi poznaje się na portalach typu sympatia, mydarling czy jakoś tak? Czy te znajomości przeradzają się w miłość? jeśli tak jaki procent tych par trwa dalej? Czy można poznać swoją miłość w internecie?

piątek, 28 stycznia 2011

Apel Twojego dziecka

Nie psuj mnie. Dobrze wiem, że nie powinienem mieć tego wszystkiego czego się domagam. To tylko próba z mojej strony.
Nie bój się stanowczości. Właśnie tego potrzebuję - poczucia bezpieczeństwa.
Nie bagatelizuj moich złych nawyków. Tylko Ty możesz pomóc mi zwalczyć zło póki jeszcze jest możliwe.
Nie rób ze mnie większego dziecka niż jestem. To sprawia, że przyjmuję postawę głupio dorosłą, żeby udowodnić, że jestem duży.
Nie zwracaj mi uwagi przy innych ludziach, jeśli nie jest to konieczne. O wiele bardziej przejmuje się tym, co mówisz, jeśli rozmawiamy w 4 oczy.
Nie chroń mnie przed konsekwencjami. Czasami dobrze jest nauczyć się rzeczy bolesnych i nieprzyjemnych.
Nie wmawiaj mi, że błędy które popełniam są grzechem. To zagraża mojemu poczuciu wartości.
Nie przejmuj się za bardzo, gdy mówię, że cię nienawidzę. Czasami mówię to, by przyciągnąć Twoją uwagę.
Nie zrzędź. W przeciwnym razie muszę się przed Tobą bronić i zrobię się głuchy.
Nie dawaj mi obietnic bez pokrycia. Czuję się przeraźliwie zawiedziony, kiedy nic z tego wszystkiego nie wychodzi.
Nie zapominaj, że jeszcze trudno mi jest precyzyjnie wyrazić myśli. To dlatego nie zawsze się rozumiemy.
Nie sprawdzaj z uporem maniaka mojej uczciwości. Zbyt łatwo strach zmusza mnie do kłamstwa.
Nie bądź niekonsekwentny. To mnie ogłupia i tracę całą swoją wiarę w ciebie.
Nie odtrącaj mnie, gdy dręczę Cię pytaniami. Może się wkrótce okazać, że zamiast prosić Cie o wyjaśnienia, poszukam ich gdzie indziej.
Nie wmawiaj mi, że moje lęki są głupie. One po prostu są.
Nie rób z siebie nieskazitelnego ideału. Prawda na twój temat byłaby w przyszłości nie do zniesienia.
Nie wyobrażaj sobie, że przepraszając mnie stracisz autorytet. Za uczciwą grę umiem podziękować miłością, o jakiej Ci się nie śniło.
Nie zapominaj, że uwielbiam wszelkiego rodzaju eksperymenty. To po prostu mój sposób na życie, więc przymknij na to oczy.
Nie bądź ślepy i przyznaj, że ja też rosnę. Wiem jak trudno dotrzymywać mi kroku w tym galopie, ale zrób co możesz, żeby się udało.
Nie bój się miłości. Nigdy. 
Janusz Korczak - wybitny pedagog, prekursor działań na rzecz praw dziecka.
Jak prawdziwy i aktualny jest ten tekst chyba wiedzą wszyscy mądrze myślący i kochający rodzice.

czwartek, 27 stycznia 2011

dlaczego niektórzy mają dzieci ...

Właśnie obejrzałam w Faktach reportaż dot. zakatowania dziewczynki przez ojca, po co niektóre osoby maja dzieci. Ja jak dałam klapsa małemu to zaraz miałam wyrzuty sumienia...
Naprawdę kara śmierci za takie coś, albo dożywocie w więzieniu o bardzo zaostrzonym rygorze. Nie mieści mi się w głowie, jak można do czegoś takiego doprowadzić, a gdzie była wtedy matka??
Ja bym broniła moje dziecko nawet kosztem swojego życia. Tacy ludzie nie powinni chodzić po tym świecie, mam nadzieję, że ten facet jest świadomy co zrobił, bo to byłaby dla niego największa kara - świadomość, że zabił swoje dziecko!

czyżby już po....

Mój synio od dwóch dni jest w dobrym nastroju, nie broi, nie bałagani, nie jęczy, nie płacze po prostu aniołek (oczywiście  w porównaniu do wcześniejszych zachowań). Oczywiście poinformowałam o tym męża. Tak potoczyła się dalsza część rozmowy:
Mąż: O super, ej to może mu juz przeszedł ten bunt dwulatka? :))))
Ja z niedowierzaniem, ale jednak powiedziałam: może....
No i się zaczęło....nagle pisk, wrzask, jęki, a wszystko bo się przewrócił, ale jęki były jeszcze przez 3 godziny od wywrotki: MAMA, MAMA, MAMA
Po 3 godzinach, gdy mój szkrab zmęczony poszedł spać, mój mąż stanowczo stwierdził:
No to się nie skończyło ....
Aż śmiać mi się chce z samej siebie, że w ogóle mogłam pomyśleć, że mój buntownik po miesiącu przestał się buntować.

poniedziałek, 24 stycznia 2011

weekend

Co robią mamy, gdy nie ma w domu dzieci? Ja śpię, oglądam TV, sprawdzam co się dzieje na świecie przeglądając internet i wsłuchuję się w ciszę mojego domu. Nie sprzątam, nie robię prania, nie gotuję obiadu, błogosławione fast foody :)....
Mam totalnego lenia i tak naprawdę, tylko nie powiem tego głośno, nie zastanawiam się co teraz robi moje dziecko z tatusiem. Po prostu cieszę się chwilową samotnością :). Każdej mamie potrzebny jest taki weekend, ucieczki od wszystkiego i wszystkich.

piątek, 21 stycznia 2011

piłka nożna

Brzdąc poszedł wczoraj z tatusiem na pierwsze spotkanie piłki nożnej dla maluchów. Tak jak się spodziewałam był podobno najgłośniejszy ze wszystkich dzieci. Może to dlatego, że on był pierwszy raz na takim spotkaniu, a dla innych dzieciaczków to już któryś raz....nie ma jak to mamusiowe wytłumaczenie. W każdym razie bawił się tam świetnie i moi dwaj chłopcy dzielnie oświadczyli mi że będą tam chodzić :). Cieszę się bardzo bo Antek nie ma kolegów w swoim wieku, a tam może przebywać z dzieciakami, no i poprawia kondycję ;)...tatuś też...

czwartek, 20 stycznia 2011

aaaaa kotki dwa i inne pomoce przy usypianiu dziecka

godzin 20.00 - próbuję położyć, jak zwykle, małego do łóżka - mama jeszcze nie...to zaśpiewam Ci kołysankę: AAAAA kotki dwa, szaro-bure.....
godz.21.00 - Kuba w łóżku, nie śpi, ogląda książkę "Święta Kubusia Puchatka"
godz.22.00 - Kuba w łóżku, nie śpi, kręci się, zakłada nogi na ścianę, śpiewa...
godz.22.30 - Kuba w łóżku, nie śpi, mama przysypia, ciekawe kto pierwszy ;)
Kolorowych snów kochanie

Skandaliczny Vogue

http://streetmoda.pl/photos/detal/show/4491
Dzieło niezaplanowanego przypadku, nie sądzę, redaktor naczelna doskonale wiedziała co robi, jakie kontrowersje wzbudzi ta sesja. Można było przewidzieć reakcję mediów, ale może o to chodziło....żeby mówili, jak nie mówią to jesteś niewidzialny. Głowy podobno poleciały, cóż za poświęcenie dla dobra gazety...

Osobiście jestem przeciwna tego rodzaju sesjom, podobnie jak wszystkim programom o małych miss. Rodzice nie róbcie z dzieci pięknych, ale bardzo często głupiutkich i samolubnych kukiełek.

Pomocne książki

Kiedyś ktoś mi zarzucił, że naczytałam się "mądrych" książek o wychowaniu dzieci i próbuje tak robić. A ja się pytam no i co w tym złego??? Chyba to, że po przeczytaniu pierwszej książki Tracy Hogg "Język niemowląt" mój szkrab zaczął sam sypiać w swoim pokoju i przesypiał całą noc, że zaczęłam go bardziej rozumieć, że nie starałam się być perfekcyjna we wszystkim itd.... Oczywiście traktowałam wszystkie poradniki, które czytałam trochę z przymrużeniem oka, nie stosowałam wszystkich rad, część zmieniałam pod siebie, ale ogólnie wszystkie książki coś wniosły do mojego życia, do mojego sposobu postrzegania dziecka, niektóre dodawały mi otuchy.
Więc czemu nie mam czytać książek, które pomagają mi w wychowywaniu dziecka? Chyba lepiej uczyć się nowych rzeczy, postrzegać sprawy inaczej, niż stać w miejscu i zastanawiać się co ja robię źle, że moje dziecko jest takie, prawda?

Klapsy: Za czy przeciw

Jak byłam ciężarówką to wszystkim mówiłam jak to ja super będę wychowywać swoje dziecko, żadnych telefonów do zabawy, bajki dopiero po drugim, a może nawet trzecim roku życia, brak dostępu do komputera, no i absolutnie żadnych klapsów. Ha ha ha, wszystko się zmieniło gdy mój mały przestał spokojnie mieszkać u mnie w brzuchu, a odkąd skończył roczek to już w ogóle wszystko się pozmieniało.
Ale wracają do tematu, niby jestem przeciwna klapsom, ale przyznaje się, że dałam klapsa mojemu urwisowi, lekko nawet nie poczuł bo miał na sobie pełną pieluchę, na chwilę znieruchomiał, a potem zaczął się śmiać. A moja furia sięgnęła wtedy zenitu, ale cóż sama sobie byłam winna ;), teraz jest inaczej. Czasami moja cierpliwość jest wystawiona na ciężką próbę, ale znajduje w sobie siłę, żeby wyjść z pokoju w którym jest moje rozbrykane dziecko i mieć 3 min na wyciszenie. O dziwo naprawdę pomaga. Mały też się wtedy uspokaja i możemy dalej wykonywać przerwaną czynność.
Za czy przeciw - chyba każdego indywidualna sprawa, ważne tylko żeby znać umiar ....we wszystkim....:)

środa, 19 stycznia 2011

wyjście z domu....

Kto by się spodziewał, że wyjście z domu może być aż tak ciężkie...mały gdy tylko poinformowałam go, że mama musi wyjść do pracy i zostanie z opiekunką, zaczął krzyczeć: MAMA, MAMA, MAMA, uczepił się mojej nogi i nie wypuszczał mnie nawet do łazienki. To nie był pierwszy raz, wielokrotnie wychodziłam już z domu i zostawał ze swoją opiekunką. Na nic zdały się tłumaczenia, że mama go bardzo kocha, że wychodzi tylko na chwilkę, że zaraz wróci, a on  w tym czasie pobawi się...Jak to się skończyło? Wychodząc z domu, jeszcze na klatce słyszałam krzyk mojego dziecka, minęłam sąsiadkę, która spojrzała na mnie oburzonym wzrokiem, że zostawiam dziecko tak płaczące, na początku poczułam się jak typowa wyrodna matka, ale później uświadomiłam sobie, że przecież muszę iść do pracy i nic na to nie poradzę, że moje dziecko właśnie ma etap nie odstępowania mnie na krok. Przypomniało mi się, jak chodziłam z Kubą na spacerki, jak był jeszcze malutki (3-4 miesiące), lato było gorące, więc leżał w wózku w samym pampersie, nakryty pieluszką tetrową, a tu nagle słyszę głos zza siebie, jak tak można, zaraz się przeziębi, co z Ciebie za matka ....., teraz to tylko śmiać mi się chce :)))

wtorek, 18 stycznia 2011

dobre rady naszych koleżanek

Moje dziecko takie nie było, moje dziecko tak nie jęczało, moje dziecko tak się nie zachowywało, musisz coś z nim zrobić, bo przecież jak to tak, nie dasz sobie rady, jesteś niekonsekwentna, jesteś taka, siaka i owaka, a Twoje dziecko jest niegrzeczne, zobaczysz będzie jeszcze gorzej, ja się martwię o Ciebie.... jak słyszę takie słowa to od razu mam ochotę odpowiedzieć tylko tyle ble, ble, ble.... tak, tak Twoje dziecko jest święte, nigdy się nie pobrudziło, nigdy nie marudziło itp, a Ty jesteś najlepszą matka na świecie. Nie chce więcej cudownych rad, one nie pomagają, wręcz przeciwnie, pięści same się zaciskają, tylko dobre wychowanie powstrzymuje mnie od wypowiedzenia potoku słów, które krążą mi po głowie.
Do wszystkich cudownych koleżanek, lepiej pomóżcie naprawdę, wasze "dobre rady" możecie zachować dla siebie. Ciekawe czy wy tak dobrze wychowywałyście swoje dziecko jak było małe i czy wy dawałyście sobie radę ze wszystkim....

bunt dwulatka

Mój cudowny szkrab nie ma jeszcze dwóch lat, ale jego bunt jest widoczny od około miesiąca....Powoli zaczynam rozumieć wszystkie zestresowane matki. Jak to możliwe, że taki mały budrys może aż tak dać w kość swojej rodzicielce. Ciągle mama, mama, mama i te jęki - jakaś masakra, a to dopiero miesiąc:). Ja już nie daje rady, a wszyscy mi mówią, że to dopiero początek. Nie można nigdzie wyjść samej bo straszny krzyk, i te wieczne NIE NIE NIE, jakby nie umiał nic innego powiedzieć. Chcesz jeść - NIE, chcesz pić - NIE, chcesz się bawić - NIE, a co chcesz robić - MAMA!!!! Hmmmmm a teraz błogosławiona chwila spokoju - maluch śpi....Pozdrawiam wszystkie mamy buntowników tych mniejszych i tych większych :)