środa, 27 kwietnia 2011

Nocnikowy potwór

Mój synio dalej chodzi w pieluchach. Postawiłam sobie za cel, że jak tylko zrobi się ciepło to zdejmujemy pieluchy i maszerujemy po domu w majteczkach. Jak postanowiłam tak zrobiłam, ale... Budrys nie chce słyszeć o majteczkach, tylko krzyczy "Mama nakładaj pampersa, mama..."Ja spokojnie tłumaczę, że już jest duży chłopczyk, że teraz będzie chodził w majteczkach i jak tylko zechce się siusiu lub coś innego to trzeba wołać mamę i zrobi do nocnika. Mój mały z grobową miną, ale tam jest potwór. Ja niewiele myśląc: Jaki potwór? No  taki (chwila ciszy) nocnikowy. Ech... ale dalej próbuje, może w końcu coś z tego wyjdzie. Próbowałam go namówić na siusianie do kibelka (ma nakładkę z kaczuszkami, sam sobie wybrał), ale o kaczkach w ogóle nie chce słyszeć, od razu ucieka gdzie pieprz rośnie. Może ktoś ma jakiś sposób, pomóżcie, bo od kilku dni pralka chodzi non stop, a on dalej nie woła. Co więcej jak zrobi siku to dalej może się bawić i wcale mu to nie przeszkadza. Help...
Ja wiem, że cierpliwość, konsekwencja są najważniejsze, ale tak jakoś brak tego pierwszego ;).

wtorek, 26 kwietnia 2011

Zainspirowana

Zainspirowana postem na blogu Superwoman przypomniało mi się, że miałam w kwietniu zadzwonić do przedszkoli. Więc obdzwoniłam ze trzy, którymi byłam zainteresowana, zaznaczę, że prywatne bo w moim mieście publiczne w moim przypadku w ogóle nie wchodzą w grę (wcale nie dlatego, że nie chce, ale o miejsce jest bardzo ciężko, wszystkie miejsca oblegane przez osoby samotnie wychowujące dziecko). Więc wyszło tak w jednym co mam najbliżej nie utworzyli grupy dla 2,5 latków (a tyle będzie miał mój synio we wrześniu), w drugim jest zapisany na listę rezerwową (może ktoś ucieknie ;), w trzecim są miejsca, ale czy go przyjmą okaże się jak pochodzi trochę na zajęcia adaptacyjne w sierpniu. Ale jako, że przedszkole jest po drodze do pracy dla mojego męża to do czwarte, które czeka na niego z otwartymi ramionami (ale jest daleko) na razie sobie odpuszczam.
Swoja drogą ciekawe czy mój budrys się zaaklimatyzuje w przedszkolu, bo póki co to jak podchodzi do niego jakiś chłopiec w jego wieku i chce dać mu cześć to on mówi głosem gbura nie, nie dam mu rączki, może czeka na dziewczynkę ...;)

czwartek, 21 kwietnia 2011

Taki niby konkurs :)

Zaczęłam czytać  zmierzch pierwszą część i muszę wam przyznać racje, że książką lepsza od filmu. No wciągnęłam się :) do tego stopnia, że pochłaniam właśnie część drugą i to w dodatku w wersji angielskiej (ha ha ha stwierdziłam, że wyjdzie mi to na dobre i póki co daje rade). Więc gdy zaczęłam tak intensywnie czytać pierwszą cześć, mój mąż sprawił mi prezent i kupił mi drugą część. Niestety dał mi ją dopiero jak skończyłam pierwszą, a ja w między czasie sama również zdążyłam ją sobie kupić. Hmmm trochę masło maślane, ale chodzi o to, że mam do oddania New Moon w wersji angielskiej (nieużywaną), jeśli byłaby któraś z was chętna to proszę o komentarz. Nie jest to żaden konkurs, po prostu kto pierwszy ten lepszy :). Przy komentarzu zostawcie maila, cobym mogła się skontaktować :)

środa, 20 kwietnia 2011

niezdrowe jedzenie i inne grzeszki

Wczoraj byliśmy z młodym w MCdonald, nie miałam obiadu i nie chciało mi się gotować, więc mały wpylał kurczaki, aż się kurzyło, frytek nie chciał, może i dobrze bo strasznie słone ble. Później jak wracaliśmy z psiego jedzenia ujrzałam wesołe miasteczko i namówiłam męża żeby zajechał i to był błąd.
Mały chwilę się pokręcił i zaczął biec w kierunku piłek, spędziliśmy tak około 15 min i czas było ruszać, a mały , że nie, a ja, że tak i w kółko. Ogólnie mały wył, piszczał, kopał, płakał a my na siłę go ubieraliśmy (bo przecież musiał zdjąć buty). A miało być tak pięknie ...Ogólnie to cała ta sytuacja nie była bardzo wkurzająca, tylko te głupawe spojrzenia innych. naprawdę jakoś nie mogę się do nich przyzwyczaić i fakt, że na ogól gó...no mnie one obchodzą, ale wkurza mnie sam fakt, że ktoś się tak gapi i jeszcze wygłasza ostentacyjnie swoje zdanie.
No i tak to, ale ogólnie mały się świetnie bawił :).

piątek, 15 kwietnia 2011

Powrót

No i znowu w domku po podróży służbowej, ech męczą już mnie one. Niby fajnie, niby w innym miejscu, ale...No nic sama tak sobie wybrałam to tak mam. Czasami fajnie odetchnąć od domowego ogniska i pobyć z innymi ludźmi. Czasami śmiesznie, czasami strasznie (zwłaszcza jak szef ma zły humor), czasami melancholijnie (jak nachodzi na wspomnienia kiedy nie miałam rodziny i byłam wolna i swawolna). Powrót do normalności...

czwartek, 7 kwietnia 2011

reklama

Uwielbiam oglądać reklamy, tzn te, które są śmieszne, fajne i mają to coś w sobie, a nie na zasadzie ojej znowu plama na bluzce... jako, że siedzę w marketingu już trochę to jest to po części moja pasja, więc gdy jest pasmo reklam, które przerywa mój ulubiony film to nie przełączam kanału tylko siedzę i oglądam. Ostatnio w necie natknęłam się na tą reklamę :))
http://youtu.be/gg6x8ThUuVkTrochę zła jakość, ale warto obejrzeć.

Przemyślenia

Po wczorajszej rozmowie ze znajomym naszły mnie chwile zadumy. Co zrobiłam przez ostatnie 7 lat, czyli od rozpoczęcie tzw. kariery tzn chodziło mi o rzeczy związane z rozwojem osobistym (swoją droga jak to górnolotnie brzmi). Więc właśnie wczoraj przy lampce wina stwierdziłam, że obecnie robię więcej niż przed zaciążeniem i dlaczego tego wcześniej nie robiłam? Teraz miałabym święty spokój, a tak łażę na angol, na jakieś kursy z grafiki, ćwiczenia i inne. I tak sobie myślę, że to chyba było lenistwo. A swoją drogą jak się ma dziecko to życie codzienne jakoś tak bardziej poukładane jest (bo musi być przynajmniej w moim przypadku) i może stąd więcej czasu na wszystko, hmmm ...
Tak to jest jak sama zasiądę do butelki wina :) Poza tym zaczęłam wczoraj oglądać film z serii horrory w środowe wieczory i co...oczywiście po 20 minutach przełączyłam na coś innego bo się przestraszyłam. Czego? Nie wiem bo przez 20 minut jakoś nic, aż tak strasznego się nie wydarzyło, no masakra jakaś. Myslałam, że wino doda mi trochę animuszu, ale niestety ...

wtorek, 5 kwietnia 2011

U lekarza

Byłam z małym na bilansie dwulatka, wszystko spoko, rozwija się normalnie (w sumie sama to wiedziałam bo jak byłoby coś nie tak to raczej bym zauważyła ;), wzrost ok (chociaż wiem, ze za duży nie urośnie bo nie ma po kim, rodzice jacyś niewyrośnięci, jak to mówią w kolejce za rozumem stali zamiast za wzrostem), waga w normie co dziwne bo je na potęgę, buzia mu się nie zamyka, ciągle coś przeżuwa, siusiak ok (całe szczęście bo o to najbardziej się martwiłam, ze trzeba będzie coś nacinać, coś zrywać itp). Oczywiście przed gabinetem mega kolejka, nikt nie wie kto jest ostatni, w końcu odezwał się jakiś Pan z wnukiem, że on...super mówię to ja za panem. Siedzę sobie na krzesełku z młodym, który nuci sobie pod nosem aaaaa kotki dwa, szaro-bure..., przychodzi jakaś Pani z dzieckiem i mówi, że ona tylko na chwilkę, ona się tylko zapyta...no i to był jej błąd jak wszystkie mamusie na nią napadły, że one też czekają, że one też na chwilę, że one też nie mają czasu, o matko, kobietka chyba nie wiedziała gdzie się schować. Przyznam, że mnie też to trochę zirytowało bo jak masz jakieś pytania to odstój swoje i wejdź zapytaj, no ale takiego ataku zebranych matek to dawno nie widziałam :). śmiesznie to wszystko wyglądało, jak wszystkie chórem ryknęły (skojarzyło mi się z rykiem krówek na łące, nawet taki obrazek mi powstał w głowie, dlatego tylko się uśmiechnęłam), kątem oka widziałam jak starszy Pan też tylko się uśmiechnął i dalej czytał swoją gazetkę ;) - ciekawe czy on miał podobne skojarzenie...

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Wypad ze znajomymi

W weekend poszliśmy z mężem na spotkanie ze znajomymi, załatwiliśmy opiekunkę, w końcu mieliśmy czas dla siebie, dla znajomych, dawno nie byliśmy w żadnym pubie razem. Było super, śmiesznie jak zwykle jak się razem spotykamy. Ale najgorsze było to, że o 22.00 byliśmy już w domu, fakt, że wyszliśmy o 17.00, no ale ...straszne, pomijam to, że w naszej ulubionej knajpce pełno małolatów i tak się zastanawiam chyba się starzejemy. Średnia wieku w naszej paczce to 32, niby nie tak dużo, ale widziałam te spojrzenia wyfiukowanych nastolatek typu: "O mamuty wchodzą, po co oni tu przyszli?" A jednak przyszli i bawili się wyśmienicie i dalej będą przychodzić o ile dzieci nam na to pozwolą ;). Następne spotkanie planowane za tydzień oby wypaliło no i może trochę dłużej, chociaż do 24.00, bo to żenada wracać o 22.00 jak się ma wychodne :)

niedziela, 3 kwietnia 2011

Niedzielnie

Właśnie wróciliśmy ze spaceru z młodym, ślicznie jest dzisiaj, słońce super przygrzewa, nic tylko spędzić dzień na świeżym powietrzu, a my wyszliśmy z samego rańca, poszliśmy nakarmić gołębie na starówce. Uwielbiam ranne godziny, kiedy nie ma zbyt wiele ludzi, jest wtedy tak inaczej, ta cisza, naprawdę niesamowita. Mały dzisiaj obudził nas o 6.00 dlatego ten poranny spacer, po 8.00 byliśmy już na dworze ;). A teraz mam czas na swoje zaległości bo mały poszedł spać, siedzę na kanapie, popijam kawusie i jem porzeczki w czekoladzie z Kredensu, ech...żyć nie umierać :). Takie niedziele lubię.

piątek, 1 kwietnia 2011

Zakupy

Jak każda kobieta lubię zakupy, ale nie te codzienne, tylko te kiedy kupuje coś dla siebie. Nie jestem tą matką, która cieszy się z zakupów dla swojego dziecka, tzn. to też jest fajne, ale jak kupuję coś dla siebie no to jest to :). Buzia uśmiecha mi się na sama myśl o tym. Zakupy lubię robić sama, bez koleżanek, męża, mamy, cioci ...itd. Sama, najczęściej rano lub wieczorem, kiedy nie ma aż tyle ludzi w galeriach. No i oczywiście nie w weekendy, co to to nie, w weekendy w galeriach jest strasznie, te tłumy ludzi przeciskających się jeden przez drugiego, złowrogie spojrzenia, bo jak śmiałam potrącić torebkę lub torebką tą panią, wrzeszczące i rozbrykane dzieci (wcale się nie dziwie bo kto to słyszał, żeby spędzać weekend z dzieckiem w galerii, jestem przeciwniczką tego typu zachowań i głośno o tym zawsze mówię, naprawdę wydaje mi się to jakieś dziwaczne i głupie, wolny czas=galeria ?!? masakra).
Tak czy inaczej miałam cel - kupienie butów na wiosnę, zwykłe balerinki, takie do chodzenia na co dzień, na spacery z małym, do sklepu itp. Oczywiście upatrzyłam je sobie wcześniej, po przymierzałam, extra, super wygodne, kolorek odpowiedni (granat z dodatkiem szarości i trochę jakby różu), no malina :). Oczywiście byłam bez kasowa, więc spokojnie stwierdziłam, że poczekam, bo przecież mało kto nosi mój rozmiar (35,5), więc na pewno na mnie poczekają te 2-3 dni. No i jednak ktoś nosi taki mały rozmiar jak ja, bo dzisiaj mojego nr już nie było. Ech....no dupa i tyle, jestem wściekła.