Po wczorajszej rozmowie ze znajomym naszły mnie chwile zadumy. Co zrobiłam przez ostatnie 7 lat, czyli od rozpoczęcie tzw. kariery tzn chodziło mi o rzeczy związane z rozwojem osobistym (swoją droga jak to górnolotnie brzmi). Więc właśnie wczoraj przy lampce wina stwierdziłam, że obecnie robię więcej niż przed zaciążeniem i dlaczego tego wcześniej nie robiłam? Teraz miałabym święty spokój, a tak łażę na angol, na jakieś kursy z grafiki, ćwiczenia i inne. I tak sobie myślę, że to chyba było lenistwo. A swoją drogą jak się ma dziecko to życie codzienne jakoś tak bardziej poukładane jest (bo musi być przynajmniej w moim przypadku) i może stąd więcej czasu na wszystko, hmmm ...
Tak to jest jak sama zasiądę do butelki wina :) Poza tym zaczęłam wczoraj oglądać film z serii horrory w środowe wieczory i co...oczywiście po 20 minutach przełączyłam na coś innego bo się przestraszyłam. Czego? Nie wiem bo przez 20 minut jakoś nic, aż tak strasznego się nie wydarzyło, no masakra jakaś. Myslałam, że wino doda mi trochę animuszu, ale niestety ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz