czwartek, 10 marca 2011

Kolejna faza buntu?

Chyba mały wchodzi na wyższy szczebel buntowania się. Wczoraj po kąpieli nie chciał się ubrać, najchętniej latałby na golasa po całym mieszkaniu, a że jest chory wredna matka (czyli ja) nie pozwoliła mu na to. Efektem były przeraźliwe krzyki i wszelkie próby wymuszeniowe. Wyjaśniłam małemu w przerwach pomiędzy wyciem i krzykami, że źle się zachowuje, że tak nie wolno, że musi się ubrać bo jest chory itd,itp. Koniec końców stanęło na tym, że jeśli się nie ubierze dobrowolnie to nie obejrzy bajki na dobranoc. Efektem był jeszcze większy płacz. Ubraliśmy go z mężem, jakim cudem nie wiem bo wił się jak wąż, swoją drogą nie wiedziałam, że dziecko potrafi robić takie dziwne figury, po czym stanowczo stwierdziłam, że zaraz dostanie kasze i idzie spać, bez bajki. Potem to już było tylko gorzej...efekt był taki, że mały nie obejrzał bajki na dobranoc, ale długo płakał i zmęczony zasnął. Dzisiaj rano powtórka z rozrywki....

6 komentarzy:

  1. Ja staram się takie sytuacje przeczekiwać. Pozwalam na podobne zachowania, staram się ich nie wzmacniać czyli po prostu nie zwracam na nie większej uwagi.
    Jest to czasochłonne trochę ;-), ale w naszym przypadku działa :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż się boję, bo mnie też to czeka. Ale gratuluję konsekwencji w działaniu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech ja czasami mam siłę na przeczekanie,a czasami to para uszami leci, ale pracuję i ja i mój mąż, chociaż on ostatnio lepiej się dogaduje z młodym i potrafi mu przetłumaczyć, a ja mam chyba inny charakter, po prostu nerwus jestem i tyle ;), ale uczę się cierpliwości, tzn zaczęłam się jej uczyć przy moim dziecku ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj ja też raczej z natury nerwus jestem, ale już nieraz doświadczyłam tego że nerwy nic nie dają w takich sytuacjach, a wręcz potęgują sytuację. Ale coż jesteśmy tylko ludźmi :-o

    OdpowiedzUsuń
  5. Trudne są takie momenty. Trzeba być stanowczym, trzeba być konsekwentnym, a najchętniej "dla świętego spokoju" by się odpuściło. Ale dla dobra wszystkich nie można.
    Ja też od jakiegoś czasu mam problem z ubieraniem Małej, bo też wije się, wygina i dopiero po wielu nieudanych próbach ostatecznie udaje się Ja wcisnąć w ubranko. Na szczęście Tośka jeszcze nie biega, więc wszystko rozgrywa się na łóżku:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój lata po całym mieszkaniu, jak tak sobie pomyślę, naprawdę musi to zabawnie wyglądać jak czasami on ucieka , a ja go gonię...no i teraz właśnie dostałam olśnienia, że dla niego to przecież zabawa ...ech...w sumie lepiej później niż wcale, no naprawdę dopiero teraz to do mnie dotarło ;)
    P.S. Pozdrowienia dla wszystkich nerwusów :)

    OdpowiedzUsuń