No i w końcu wróciłam do swojego kochanego mieszkanka, po dłuższej nieobecności, a tam....wchodzę do łazienki pranie się piętrzy już ze trzeci stos ułożony, podłoga hmmm pozostawia wiele do życzenia, nie mówiąc nic o ubikacji, kolejny krok stawiam w kierunku kuchni, tam już lepiej przynajmniej pozmywane tzn. wstawione do zmywarki :), reszta to już męka dla moich oczu, a nie jestem pedantką... ech ale co się dziwić od początku kiedy się poznaliśmy mój mąż mówił mi, że on kurzu porostu nie widzi :). Do tego wszystkiego jestem chora, leżę w łóżku, produkuje miliony brudnych chusteczek, a mały ciągle chce się bawić...zastanawiałam się nad kupieniem maseczki na twarz żeby przynajmniej jego nie zarazić, ale mój mąż znacząco popukał się w czoło jak zaczęłam o tym wspominać gdy wychodził rano do pracy.
Ogólnie wkurza mnie cały ten bałagan, ale nie mam siły się zwlec z łóżka, żeby cokolwiek podnieść, więc leżę i patrzę, ech lepiej zamknąć oczy może zniknie ...
Leż i odpoczywaj, a posprząta się później. Trzymaj się i dasz radę :-)
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj! Kuruj się, będzie czas na porządki!
OdpowiedzUsuńJednak muszę powiedzieć, że ja mam podobnie - jak jestem chora a jest np bałagan to wstanę i sprzątnę bo mi nie pozwala to na bezstresowe wypoczywanie.
Mój Mąż cierpi na tą sama przypadłość - też nie widzi kurzu i bałaganu!:D
OdpowiedzUsuńSprzątanie w towarzystwie złego samopoczucia to nie jest dobry pomysł - nic nie będzie szło szybko i sprawnie. Odczekaj więc. A jak Cię bałagan bardzo wkurza to przejdź do pomieszczenia, w którym jest najczyściej;)
Dzięki :), tak też robię leżę i odpoczywam, mój mąż nawet wczoraj zrobił obiad, to nic że trochę przypalony ;) liczą się chęci
OdpowiedzUsuńNo to zdrowia życzę :)
OdpowiedzUsuń